Wśród bliższych i dalszych znajomych, wśród znajomych moich
znajomych. Wśród rodziny i rodziny mojej rodziny, a także wśród sąsiadów i
mniej lub bardziej znajomych mi ludzi krąży jedno przekonanie: jeśli nie masz
co zrobić z książkami, oddaj je Kaśce (czyt. MNIE). Fajna to idea,
powiedziałabym, że nawet bardzo zacna, słuszna i obustronnie korzystna –
zdawałoby się.
Z niechcianymi książkami podobnie jest, jak ze świętymi
obrazkami. Niby je masz w domu, jeden służy za zakładkę do książki, inny stoi
za szybą w barku, jeszcze jeden nosisz w portfelu. Ale co z resztą? Ni to
wyrzucić, strach przed grzechem wieczystym, ni to zostawić w domu, sumienie
raczej nie pozwala, by się poniewierało po chałupie. Ni to oddać, ni spalić.
Sprawa podobnie ma się z książkami. Jeszcze jak są to
książki w miarę nowe, można oddać do antykwariatu i przytulić całkiem niemałą
sumkę. Jeśli są to książki nieużywane, można sprezentować je np. teściowej czy ciotecznej
szwagierce kuzynki męża od strony stryjecznego wujka Mariana. Jeśli mają kolorowe
okładki, można je ładnie, kolorystycznie ustawić na półkach. Można też zrobić z
nich takie stare niby stylizowane pocztówko-laurki. Straszny to kicz i potworny
kurzołap, ale ludzie podobno lubią takie cacka, sama nawet widziałam takie, ekhmmm... cuda na serwetce ręcznie dzierganej na honorowym miejscu tuż koło telewizora.
Ale co zrobić z książkami, których już nikt nie chce (taaak,
zdarzają się i takie), których już nikt nie potrzebuje (nawet Publiczna
Biblioteka w Koziej Wólce)? Stanęliście kiedyś przed takim trudnym wyborem? Jeśli
tak, to znaczy, że nie macie w rodzinie albo wśród znajomych polonisty. Albo polonista
ma małą chałupę.
Moi bliscy i ich bliscy, i bliscy ich dalekich, są naprawdę
ogromnymi szczęściarzami, nie dość, że znają taką jedwabistą polonistkę, jak
ja, to jeszcze z całkiem pokaźną chawirą.
I tak się dorobiłam kilku książek o powojennej Polsce
wydanych w latach prężnego komunizmu, kilkunastu słowników, starych podręczników,
zeszytów do języka polskiego z roku szkolnego 1983/84. Dumna jestem z mojej
kolekcji BN-ek (dla niewtajemniczonych, biblia studentów polonistyki). Osobna półkę
powinnam zrobić dla książek z dedykacją i życzeniami – kawał historii, piękna
sprawa. Dziś już rzadko kiedy spotyka się książki z nadpisem.
Jakiś czas temu dostałam od znajomej mojej znajomej, która tłumacząc się
tym, że ma małe mieszkanie i książek pod sufit, całkiem potężny karton wypełniony po brzegi książkami. Ucieszyłam się na
samą myśl, że będę mogła powdychać ten stary, specyficzny, książkowy kurz. Otworzyłam
karton i na samym wierzchu leżała książka o wschodniej filozofii urządzania
przestrzeni.
Takim oto sposobem wpadła mi w ręce książka o feng shui, która zapoczątkowała zbieg całkiem przypadkowych, nie zawsze niewinnych, sytuacji.
- Nieeeee, wiesz – mówię znajomej moje znajomej, która też przecież jest moją znajomą – takich książek, serio,
nie potrzebuję. Dziękuję za wszelkiego rodzaju poradniki i przewodniku rozwoju
duchowego, ja ich nawet czytać nie potrafię, tak wiesz, ze zrozumieniem. Może
znajdziesz kogoś, kto jej bardziej, niż ja, potrzebuje.
Oponuję, ale znajoma, raczej autorytet w wielu kwestiach,
osoba, którą osobiście uważam za rozumną, naciska i nalega.
- Zobaczysz, zmieni twoje życie!!!
Cokolwiek byście o mnie nie powiedzieli jestem
osobą bardzo kulturalną i dobrze wychowaną, nie odmawiam w takich sprawach,
szczególnie, gdy ktoś nalega by zmienić mi życie, by je uporządkować i
doprowadzić do ładu. Waham się, wiem, że i tak jej nie przeczytam, że trafi do
mojego cmentarzyska książek, że… ach, powodów jest wiele.
Jednak po głębszej analizie sytuacji, dochodzę do wniosku,
że czuję się zakłopotana, znajoma nalega i jest mi głupio z dwóch powodów.
Po pierwsze, nie chcę być niemiła i powiedzieć
najzwyczajniej w świecie, że tego rodzaju farmazony, gusła i inne szeptuchy zupełnie
do mnie nie przemawiają, wręcz przeciwnie do Mickiewiczowskiej maksymy: „Czucie
i wiara silniej mówi do mnie/ Niż mędrca szkiełko i oko.”
Po drugie, w końcu ktoś obcy chce naprawić moje życie: „Pozbędziesz
się bałaganu ze swojego życia i mieszkania i zobaczysz, staniesz się
spokojniejsza, wyciszona”. Ale jak tu powiedzieć, że moje życie jest
uporządkowane, na swój sposób, że ten chaos całkiem mi odpowiada. Że te
skarpety nie do pary czy pojedyncze klapki-japonki bardzo lubię.
Ale później pomyślałam sobie, że do odważnych świat należy, wzięłam i rzuciłam na ostatnią półkę, gdzieś w odległych zakamarkach
mojej biblioteczki ślicznie zapakowaną, pięknie wydaną książeczkę feng shui.
Uffff… problem z głowy, tak mi się początkowo wydawało, bo o
książce zapomniałam, zawaliłam ją kolejnymi książkami, bibelotami i innymi
niezbędnymi do życia durnostojkami.
I, jak się tylko możecie domyślić, to był dopiero początek
prawdziwej przygody zwanej starożytną praktyką planowania przestrzeni w celu
osiągnięcia zgodności ze środowiskiem naturalnym.
Ale o tym, opowiem Wam w kolejnym wpisie!!!
But they'll additionally cheat in your favor by helping you win when they can afford it. They MUST spin in an enormous bonus within, say 2000 spins, so if people hold missing it, finally it is going to be|will probably be} pressured in. Depending on 토토사이트 settings, have the ability to|you presumably can} win constantly if you are skilled enough and/or have enough bankroll.
OdpowiedzUsuń