Dlaczego amerykańscy rodzice odbierając dziecko, najpierw
chcą wiedzieć, jak spędziło czas, czy było miło i sympatycznie, jakie zabawy królowały? A polscy rodzice, jako
pierwsze rzucają w twarz swojemu dziecko, wystrzelone niczym z procy, pytani: „Byłeś(-aś)
grzeczny(-a)?”, ewentualnie: „Obiad zjedzony?”.
Dlaczego nie potrafimy,
przykładem bezproblemowych, amerykańskich rodziców zapytać, jak nasza pociecha
spędziła dzień, w co się bawiła itp.?
Bo nasza cholerna edukacja, to potwornie poważna sprawa!!! Tu
nie ma miejsca na zabawę, na bezsensowne tracenie czasu. Tu (mimo wszystkich
reform) dziecko nadal siedzi w ławce 45 minut i ma 10 minut przerwy. Tu jest
jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, do nauczenia do przećwiczenia. Nawet wf
kojarzy się z przykrym obowiązkiem!!!
My, powiedzą polscy nauczyciele, w przeciwieństwie do
amerykańskich, wychowujemy i kształcimy ludzi inteligentnych, my mamy edukację
na najwyższym poziomie!!! Nas nie interesują żadne półśrodki!!!
Powiem jedno, nawet z własnego doświadczenia, jedyne co goni
polskiego nauczyciela, to stosy papierów, analiz, sprawozdań, protokołów i
uzasadnień. Bo na wszystko trzeba mieć papier, na wszystko odpowiednie
rozporządzenie, wszystko musi być poparte odpowiednim paragrafem!!!
A później
wychodzą takie, przysłowiowe jaja, jak z „drożdżówkagate”, gdzie Pani Minister Edukacji
„musi” negocjować z Ministrem Zdrowia. I dzięki uprzejmości i ogromnemu darowi
przekonywania Ministry, skończy się szkolna prohibicja!!! Wrócą drożdżówki,
wróci sól i wróci uśmiech na dziecięce twarze!!!
Co prawda, nadal trwają negocjacje dotyczące jagodzianek
(powszechnie wiadomo, że jagody wywołują rozwolnienie), trwają również rozmowy,
dotyczące medycznych drożdżówek z makiem, w dalszym ciągu sprowadzone są badania nad
leczniczą mocą makowiny (wszyscy wiemy, że nic tak nie uspokaja rozwydrzonej szkolnej
szarańczy, jak makamba).
Ale to wszystko, jak zapewnia ministerstwo, kwestia
czasu. Teraz spływają wnioski dyrektorów szkół, następnie Ministra rozważy,
jaką gramaturę drożdżówek będzie można mieć na własny użytek. Jak podaje ASZ Dziennik, podobno będą to nawet 3 gramy!!!
Moi Drodzy, to są prawdziwe problemy ministerstwa edukacji,
które ściśle współpracuje z ministerstwem zdrowia. Przecież nikt z nas nie
chce, aby nasze dzieci „były grubaskami”, prawda?
A te ciut za ciężkie plecaki??? No proszę Was, nie przesadzajcie,
jeszcze nikomu od tego, krzywda się nie stała. Kilkadziesiąt lat temu sześcioletnie dzieci nosiły cięższe snopki z sianem, niż te śliczne podręczniki w disajnerskich plecaczkach!!! Wykrzywione plecy, skolioza, to
się naprawi, będzie kolejna reforma, zajmą się też i tym, może jakieś zajęcia
kompulsywno-prostujące?? Będzie szansa na rozwój dla nauczycieli, kolejne
studia podyplomowe, kursy przygotowawcze. Kadra się kształci, a to wszystko z
myślą o naszych cudownych dzieciaczkach!!!
I nie narzekajcie, bo nasze szkolnictwo jest naprawdę w
dobrych rękach. Rękach ludzi, którzy za swój nadrzędny obowiązek mają dobro
naszych dzieci, a nie własny interes, ponieważ wiedzą, że młodzi są
przyszłością narodu!!!
AKTUALIZACJA!!!
Podobno jagody nie powodują rozwolnienia, ale wręcz przeciwnie, zatwardzenie. Tak brzmi oficjalna odpowiedź MEN i Ministra Zdrowia na nurtujący mnie problem ;)
AKTUALIZACJA!!!
Podobno jagody nie powodują rozwolnienia, ale wręcz przeciwnie, zatwardzenie. Tak brzmi oficjalna odpowiedź MEN i Ministra Zdrowia na nurtujący mnie problem ;)
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza