![]() |
źródło: http://www.fotoania.pl/ |
Dziś bardzo nietypowy wpis gościnny. Niby akcja przewiduje wrzucanie tych gościnnych tekstów w środę, ale tym razem cel jest szczytny. Anita, autorka bloga Niciutka, wyszła z propozycja wspólnego przyłączenia się do akcji, której pomysłodawcą jest Janek ze Stay Fly. Akcja, STOP SAMOBÓJSTWOM, mająca na celu zhackowanie Google, ponieważ coraz więcej osób próbuje, często skutecznie, odebrać sobie życie.
#GoogleHack Niciutki:
Byłam w drugiej klasie gimnazjum, kiedy tata pozwolił mi
zorganizować w domu Andrzejki. Zaprosiłam kilkoro znajomych ze szkoły, a każdy
z nich przyniósł ze sobą jakieś jedzenie, alkohol lub papierosy. Nie było tego
dużo, ale też niedużo było nam wtedy trzeba. Kieliszek wódki przepity
piwem, paczka chipsów, kilka fajek, głupie wróżby i imprezka wyszła jak
marzenie. Siedzieliśmy jakoś do 23-ej, a potem wszyscy rozeszli się do domów.
Tata zapowiedział wrócić nie wcześniej jak o północy, ale ja i tak spodziewałam
się go dopiero nad ranem, zupełnie pijanego. Otworzyłam szeroko okno, żeby w
mieszkaniu trochę się przewietrzyło i wciąż lekko podchmielona, wzięłam się za
powolne znoszenie szklanek z resztkami piwa, w których pogaszone były pety.
I właśnie z tymi szklankami w dłoniach mnie zastał. Trochę
się przeliczyłam.
Nie wrócił, żeby nas skontrolować, chciał tylko dobrać
trochę pieniędzy i od razu wyjść, ale jeden rzut oka w zupełności mu
wystarczył, żeby trafnie ocenić całą sytuację i rzucić się na mnie z pięściami.
Tego, co działo się przez kolejnych kilka minut nie będę opisywać, ale płacz i
krzyki, które niosły się przez otwarte okno, słyszała ponoć połowa osiedla. W
tym znajomi, którzy dopiero co ode mnie wyszli. Kiedy było już po wszystkim,
tata ponownie wyszedł z domu, informując mnie, że jeszcze ze mną nie skończył.
Wiedziałam, jaka „kara” czeka mnie po jego powrocie… Doczołgałam się do kuchni
i w przypływie pijackiej desperacji, podsyconej wstydem, upokorzeniem,
bezsilnością i strachem, wzięłam dwie garści przeróżnych tabletek, po czym
połknęłam je wszystkie i przepiłam płynem do naczyń. Położyłam się na podłodze
i zamknęłam oczy. Widząc to, moja dziesięcioletnia wówczas siostra, rzuciła się
do mnie z płaczem i próbując dźwignąć mnie do pozycji siedzącej, zaczęła
rozpaczliwie krzyczeć.
„Nie umieraj, proszę Cię, nie umieraj… nie możesz mnie tak zostawić… nie możesz umrzeć tak jak… mama!”
Jej słowa podziałały, jak zimny prysznic. Otrząsnęłam się z
odrętwienie i czym prędzej rzuciłam do toalety, a następnie włożyłam palce
głęboko do gardła i prowokowałam wymioty dotąd, aż nie zwróciłam wszystkiego.
Nazajutrz obudziłam się w łóżku. Byłam otumaniona, obolała, posiniaczona,
przerażona… ale żywa i pełna determinacji, by jakoś ten dzień przetrwać. Ten i
każdy kolejny, do czasu aż do pełnoletności.
Nie wiem, co by się stało, gdybym w porę nie zwymiotowała
tego wszystkiego, ale też nie wydaje mi się, bym mogła wtedy umrzeć. Większość
z tych tabletek stanowiły zwyczajne leki przeciwbólowe i kilka suplementów,
więc w najgorszym wypadku wylądowałabym na toksykologii, a w najlepszym toczyła
pianę z tyłka. Jednak fakt, iż zrobiłam to z myślą o samobójstwie, pozostaje
faktem i plasuje się na pierwszym miejscu w liście największych głupstw, do jakich
dopuściłam się w moim życiu.
Bo nie ma takich rzeczy, dla których warto odebrać sobie
życie i nie ma takich sytuacji, z których jedynym wyjściem byłaby śmierć!!!
Powtarzam, NIE MA!!!
Możesz czuć się nikim, możesz czuć się jak gówno, może
wydawać Ci się, że Twoje życie to pasmo udręki i bólu i że nikomu już na Tobie
nie zależy… ale to nie prawda! Może wydawać Ci się, że jesteś beznadziejny, że
dłużej już tak nie wytrzymasz, że nikt nie jest w stanie Ci pomóc, a Ty już już
nigdy nie zaznasz w życiu szczęścia, ale to również nie jest prawdą!
Prawdą natomiast jest to, że życie jest najpiękniejszym
darem, jaki otrzymaliśmy i że warto jest o nie walczyć do samego końca! Zawsze.
Za wszelka cenę. Pomimo wszystko. Ze wszystkimi i z samym sobą.
Moja przeszłość pełna jest bólu oraz złych i przykrych
doświadczeń. Na jedne z nich wcale sobie nie zasłużyłam, inne dostałam z
głupoty, wręcz na własne życzenie. Niektórych rzeczy nie jestem w stanie
zapomnieć, niektóre sprawy wciąż wracają do mnie jak bumerang, wywołując
uczucia złości, niesprawiedliwości i żalu, ale jeśli taka miała być cena za
moje obecne szczęście, to warto było ją zapłacić. Naprawdę.
Bo nawet najdłuższa droga, z najcięższym bagażem na plecach,
doprowadzi Cię w końcu do szczęścia. Nie wybieraj drogi na skróty, która
wiedzie donikąd. Chwyć dłoń, która do Ciebie wyciągam i… WYBIERZ ŻYCIE!!!
Poniżej znajdują się numery, pod którymi znajdziesz pomoc.
116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie
emocjonalnym.
22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna.
116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży.
801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w
rodzinie „Niebieska Linia”
800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w
trudnej sytuacji życiowej.
Weź do ręki telefon i wykręć ten, który wydaje Ci się
najbardziej odpowiedni, żeby przekonać się, że było warto.
Nie jestem specjalistą, ale pozwól, że udzielę Ci na koniec
pewnej rady. Znajdź sobie w życiu cel, skup się na tym, co kochasz, czytaj
książki, które przeniosą Cię na chwilę w inną rzeczywistość i nigdy, ale to
przenigdy, nie przestawaj mieć nadziei i marzeń! Wiara w marzenia pomoże Ci
przetrwać.
Powodzenia!
Pamiętajcie, zawsze możecie skontaktować się z Anitą, porozmawiać, na pewno Wam pomoże.
Instagram https://instagram.com/niciutka/
E-mail kontakt@niciutka.pl
Czytałam ten tekst u Niciutki... Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyła. Sama też wzięłam udział w tej akcji. Uważam, że warto.
OdpowiedzUsuńaż mnie ciary obleciały, jak niewiele trzeba... skoleji myśl inna - w jakiej trzeba być desperacji aby takie kroki przedsięwziąć, ... takie to przykre
OdpowiedzUsuń