Początek roku jest dobrym czasem na wszelkiego rodzaju
wyzwania. Mam wrażenie, że każdy teraz bierze udział w jakimś wyzwaniu.
Wyzwania są wszechstronne, skierowane do każdego: wyzwania sportowe, wyzwania 30-dniowe, na szczupły brzuch, zgrabne nogi, treningi ze znanymi i jeszcze bardziej znanymi, wyzwania fotograficzne i rzeczy, które warto zrobić, myśli, które warto uchwycić. Ekstremalne sporty, które należy zaliczyć. Miejsca, które należy zobaczyć itp. Lista jest długa.
Mnie
najbardziej podobają się te wszystkie wyzwania książkowe, czytelnicze. Fajna
sprawa, fajna inicjatywa, bo wydaje mi się, że ostatnio czytanie stało się po
prostu modne. Czytają wszyscy, czytanie jest takie hipsterskie!!!
Swego czasu modne były wyzwania rzucane na fb, polewanie się
wodą, lodem, karne browary. Patrzyłam na to wszystko, nie bardzo wiedząc o co
chodzi. I mimo, że niemało czasu spędzam przed kompem, buszując po wirtualnym
świecie, wiem niewiele na temat tego, co jest modne, trendy, jazzy czy glamour.
Może na moja prowincję wszelkie nowinki, nawet te internetowe docierają z
pewnym opóźnieniem?? Bo jak inaczej wytłumaczę sobie te wirtualne zaległości?
Może jest jakaś modna strona, która będzie mnie informowała o nowościach i w
końcu zacznę być na bieżąco?
Wracam do meritum J
Ogólnie wyzwania mają na celu zmobilizowanie, pochwalenie i zachęcenie. Byłem
tu, jedź i ty, przekonaj się jest fajnie. Dzięki treningom ze sławną trenerką,
zrzuciłam 10 kg i wyglądam, jak 100 milionów. Książki, tytułu, które koniecznie
trzeba przeczytać, mieć w swojej biblioteczce.
Podobno, tak słyszałam, że kogoś te wyzwania zmobilizowały.
Ja skusiłam się jedynie na wyzwanie 52 książki. Podjarana byłam tym faktem, jak
gówniara. Super, myślę sobie, dużo czytam, będę się chwaliła, będę informowała
innych, co warto przeczytać, na które książki nie należy wydawać kasy, a które
najlepiej sobie odpuścić.
I wiecie, jaki jest efekt tego, że dołączyłam do tej grupy??
Czytam cholernie dużo, może nawet więcej niż poprzednio… wpisów tego, kto ile,
co i w jakim czasie przeczytał. Sama w tym czasie nie przeczytałam nic. NIC!!!
Jedynie do czego zmobilizowało mnie to wyzwanie, to zakupy. Pokusiłam się o
najpopularniejsze i najmodniejsze tytuły, królujące na wszystkich możliwych
grupach. I oczywiście, nawet jeszcze ich nie przeczytałam!!!
CIEKAWOSTKA:Ten wpis mnie początkowo zabił, opadły mi ręce, nogi, cycki, wszystko!!! No bo, jak to możliwe, krzyczałam sama do siebie, to jest niewykonalne, żeby przeczytać 72 książki w ciągu zaledwie 14 dni. I od razu wzięłam się za rachunek sumienia, bo ile ja przeczytałam?? No wstyd się przyznać, wypadam przy tej Pani baaaardzo blado. Nie wytrzymałam, napisałam. Ogólnie staram się nie wchodzić w takie dyskusje, ponieważ mam chyba jakąś dysfunkcję językową, od razu wszyscy mnie podejrzewają, że krytykuję i hejtuję, więc na początku zawile się tłumaczyłam, że pytam, tak tylko, z czystej ciekawości. I wyjaśniło się. Pani prowadziła rejestr od zeszłego roku. Uffff… kamień spadł mi z serca, moja samoocena podniosła się, otrzepała obolałą dupę i zaczęła działać (ale mam styl, co?? Rodem z 50 shades of grey, tyle, że moja wewnętrzna bogini nie fikała koziołków).
Dlatego jeśli kogoś mobilizują takie grupy wsparcia,
wszystkie wyzwania, to ja jestem pełna podziwu, bo mnie one demotywują,
demobilizują, deprymują i ogólnie dołują. Sprawiają, że czuję się gorsza,
słabsza i ogólnie do dupy. Porównuję się na każdym kroku, co wcale nie daje mi
kopa na dalsze działanie, tylko sprawia, że popadam w czarną dziurę, zwaną
rozpaczą. A najgorsze, że podkopana zostaje moja wiara w siebie i własne
możliwości. W związku z tym, założę swoją własną grupę wyznaniową, wróć
wyzwaniową i będę jej jedynym członkiem, tzn. członkinią J
To może Ty stawiaj wyzwania innym? Nie pędź za króliczkiem :)
OdpowiedzUsuńBądź przykładem i patrz jak inni wspinają sie na Twój poziom...
Co Ty na to?
no pomysł niezły, tyle, że ja nawet sobie nie potrafię postawić żadnego wyzwania, jedno, jedyne w którym wytrwałam i trwam do dziś, to po 25 latach przestałam w końcu obgryzać paznokcie i już nie wstydzę się swoich rąk, ale jedno to chyba za mało, co?? :)
UsuńNo nie wierzę, że nie masz nic! Nie wierzę! Ale Ty się nie sugeruj zdolnościami/osiągnięciami innych. Sama wymyśl kategorię :-)
UsuńJa tam zawsze czytałam pond stówę rocznie ;) w 72 w tygodniu nie wierzę, chyba, że ta pani tylko oglądała obrazki ;]
OdpowiedzUsuńW tym roku 52 też pewnie nie zaliczę :O
a ja od kiedy dołączyłam do tej grupy, zablokowałam się totalnie, czytam tylko wpisy i jestem tym czytaniem taaaaka zmęczona, że kładę się spać ;)
Usuńa ja nigdy nie prowadziłam rejestru przeczytanych książek, ale myślę że jedna tygodniowo też była, czasami dwie, jak wciągająca
a Pani później wyjaśniła, że jest bezrobotna, czyta dwie książki dziennie, a rejestr prowadzi od zeszłego roku :)
W liceum i podczas studiów czytałem ok. 100 rocznie. Teraz co najwyżej 10. Mniej czasu, niestety.
OdpowiedzUsuńja okres posuchy miałam w czasie połogu, no może ten połóg przeciągnął się do dwóch lat, nawet na audiobooki się przerzuciła, jednak to nie to samo :)
UsuńTo ja też zapisuję się do Twojej grupy! Samozwańcze czytające, ale nie rachujące (proszę czytać dokładnie słowo rachujące i nie mylić z tym drugim na ru..:) )
OdpowiedzUsuńkażda rachuje po swojemu :) a grupę możemy założyć, "PopRawne Blogerki", czyli o poprawonści językowej w blogosferze, co Wy na to??
UsuńO super sprawa! Będziesz Prezesem, a ja Twoją sekretarką, deal???
Usuń