Od kiedy prowadzę bloga, ubolewam nad jedną rzeczą. Nad tym,
że słowo pisane ubogie jest w takie cechy, jak intonacja, akcentowanie,
gestykulacja czy mimika.
Bo gdybyście mogli być teraz ze mną, fizycznie,
rozmawiać twarzą w twarz, wiedzielibyście, że to tytułowe pytanie nie jest
postawione po to, bym mogła dać Wam w tekście gotową odpowiedź. To pytanie, to
prośba, to wołanie o pomoc, a powinno brzmieć: „Jak, no jak, powinnam budować
tę wiarę w siebie, no jak?”
Zadaję je sobie dosyć często, bo zbyt często słyszę od mojej
córki: „nie umiem”, „nie potrafię”, „nie dam rady”. Mogłabym mnożyć w nieskończoność,
jednak myślę, że wiecie, o co mi chodzi, co to za pytania padają z jej ust, aż
nadto często.
Jedną z takich najbardziej obrazowych sytuacja z naszego życia,
kiedy Iga nie chciała nawet spróbować, była jazda na dwukołowym rowerze. Ciągle
powtarzała, że nie potrafi, choć nawet nie spróbowała. Twierdziła, że się boi,
że nie umie itp. Namawialiśmy, prosiliśmy, jednak nic na siłę. Aż w końcu M.
pod jej nieobecność wykręcił kółka. Nie ma, zniknęły, po prostu nie ma. Wyszli
więc z tym kalekim rowerem przed dom. M. dosłownie na chwilę odwrócił się, by
coś do mnie powiedzieć, a ta mała, niewierząca w siebie Iga, wsiadła na rower i
pojechała. Ot tak, po prostu, pojechała.
Ile wtedy tłukliśmy jej w tą małą łepetynkę, że jak chce to
potrafi, że jest odważna, że umie, jeśli tylko zechce i uwierzy w siebie.
Podobno dzieci najwięcej czerpią od rodziców. Naśladują,
powielają, powtarzają. Zarówno ja, jak i M.
jesteśmy uparciuchami. Ale takimi na maksa. W większości przypadków nie ma dla
mnie rzeczy niemożliwych. Staram się walczyć do końca. Zdarza mi się być upierdliwa,
mam jasno określony cel. Nie mogę drzwiami, wejdę oknem (gdybym miała mniejszą
pupę, przecisnęłabym się nawet przez ucho igielne).
A ona tak szybko się
poddaje, brakuje jej wiary w siebie, odwagi.
I jak mantrę, jak litanię
w kółko powtarzam, że należy najpierw spróbować, żeby móc powiedzieć:
NIE UMIEM.
Dziwne jest, bo wszystko czego się Iga dotknie, po prostu jej się udaje. Naprawdę wiele
potrafi zrobić, ślicznie koloruje, czyta, pisze i dodaje. Nie brakuje jej wiary
w siebie. Nie jest ani nieśmiała, ani wycofana, ani tym bardziej zlękniona, to
dlaczego jest taka niepewna?
Nie boi się wyzwań, zwłaszcza tych fizycznych, sportowych.
Takich, które wymagają włożenia w to jakiegoś wysiłku. Szybko biega, wspina się
na najwyższe barierki, jeździ rowerem, jak prawdziwa błyskawica. Tylko
dlaczego, tak ciężko jest ją do tego namówić?
Gdzieś tam z tyłu głowy mam
wciąż świeże, niedawno przeczytane rady ze wszystkich możliwych
poradników (do których mogłam dotrzeć, rzecz jasna), z for internetowych czy innych
blogów:
- tak, przytulamy nasze dziecko,
- tak, mówimy jej, że ją kochamy
- tak, zachęcamy ją do tego, by próbowała nowości,
- tak, rozmawiamy z nią, nawet duuużo,
- tak, staramy się budować w niej ciekawość świata,
- tak, umie przegrywać i pogratulować zwycięzcy (choć nie przychodzi jej to łatwo),
- tak, uczymy ją odróżniać dobro od zła,
- tak, chwalimy, akceptujemy, korygujemy,
- tak, stoimy na pieczy jej bezpieczeństwa,
- tak, pozwalamy jej o sobie decydować.
Dwa ostatnie wymagają uzupełnienia, ponieważ to decydowanie
o sobie jest bardzo pozorne. Prozaiczna sytuacja, ranne wyjście do przedszkola,
daję jej do wyboru dwie bluzki, niech sama zdecyduje, które nałoży. Niby
mała rzecz, a cieszy, daje poczucie dziecku odpowiedzialności za siebie i za
swoje wybory.
Podobnie jest z bezpieczeństwem. Nigdy nie byłam matką
krzyczącą: „nie rusz”, „nie dotykaj”, „to niebezpieczne”. Kontroluję z
bezpiecznej odległości, mam na oku, ona próbuje sama. Zna podstawowe zasady
bezpieczeństwa i potrafi z nich umiejętnie korzystać.
Więc dlaczego nie chce podejmować nowych wyzwań??
I tu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przyszła
odpowiedź (choć sugerowałam, że jej Wam nie dam, jednak dam ją sobie!!!).
Iga jest leniuchem, tak samo, jak ja!!! Choć wiem, że umiem,
że potrafię, że mogę zawojować świat, czasami mi się najzwyczajniej w świecie nie
chce, odpuszczam sobie, pasuję. Umiem walczyć o siebie, swój kawałek podłogi,
swoją przestrzeń. Iga też to robi. Może ciszej i nie tak efektowanie, ale
potrafi. Jest uparta, ale brak jej motywacji. Tak samo, jak mi.
Czyli wniosek jest jeden: biorę siebie za dupę, spinam
pośladki, dopinam, wszystkie projekty, realizuję marzenia, jednym słowem pełna
mobilizacja!!!
Damy radę??? No kto, jak nie my J
Fajny tekst :) Moim synom też się zdarza, że zanim cokolwiek zrobią - powiedzą "nie umiem". Pamiętam, jak jakiś czas temu syn drugi płakał, żalił się, że mu nie wychodzi praca z rysunków - mieli stworzyć z roztartej po kartce plasteliny rysunek przedstawiający owoce. Pokazywałam, uczyłam, że najpierw plastelina musi być ciepła - wtedy jest łatwiej. Ale on wkładał w to niewielki wysiłek, po czym rzucał wszystko i wybiegał z płaczem. No to ja mu jeszcze raz na spokojnie i mówię, że jak poćwiczy, to wszystko będzie w porządku. A on, że nie umie i koniec. Minął jakiś czas i kiedy odbierałam dzieciaki ze świetlicy, patrzę, a syn drugi rozciera plastelinę po małej kartce - dajmy na to 1/4 z formatu A4, ale mniejsza o to;) - i szło mu to rewelacyjnie. Kiedy wyszliśmy ze świetlicy, to nawiązałam do tego, co było jakiś czas temu - że płakał i marudził, że on nie umie, a teraz proszę - świetnie ci to wyszło. Żebyście widzieli jego uśmiech. Taki spod ok, pełen dumy i satysfakcji. Powiedział, że ulepszył swoje paluszki. Jak chcą to potrafią wiele. Jak nie chcą, to po prostu trzeba zaczekać :)
OdpowiedzUsuńdokładnie, czas jest dobry na wszystko :)
OdpowiedzUsuńfajne są takie małe radości, niby nic, tłumaczysz, on się obraża, a później tyle satysfakcji, wiem, znam to z doświadczenia, u nas też są płacze, krzyki i... trzaskanie drzwiami :)
Ten tekst dowodzi tego, że nasze dzieci są takie jak my, tzn. raz nam się chce, a raz nie, raz mamy motywację, a raz nie, raz robimy coś świetnie, a raz nie. Czyli wszystko jest z nimi w porządku. Tak jak wypisałaś porady z forum, tak działamy i po jakimś czasie przynosi to efekt. Będzie dobrze, bo jak nie, jak tak!
OdpowiedzUsuńja coraz więcej cech mojej mamy widzę w sobie i już wiem, jaka będę za 20 lat i lekko mnie to przeraża ;)
Usuń