Jeśli chodzi o bunt to zaprawiona jestem w boju niczym
dzielny wojak Szwejk w czeskich gatunkach piwa.
Moje własne dziecko przeszło każdy z możliwych, wymienianych
w fachowej literaturze, buntów. Najpierw był ten na pierwsze urodziny.
Dziecko
oderwane od matczynego cycka, uświadamia sobie podobno własną odrębność i
zaczyna bunt na pokładzie. Nic to, że moje dziecko oderwane było od tego cycka
jakieś 10 miesięcy wcześniej. Jest napisane bunt – więc Iga się buntuje. A z
racji, że rozwijała się nad zwyczaj książkowo, nie mogło zabraknąć protestów
okrzyczanych przez specjalistów.
I tu matka upada po raz pierwszy. (Wybaczcie
te sakralne porównania)
Podniosłam się sama, nie wydawało mi się konieczne
proszenie o pomoc kogokolwiek. Dam radę, przecież, to małe coś latające
pomiędzy nogami, raczkujące jeszcze, nie podporządkuje mnie sobie. Ja się nie
dam, „twardym trzeba być, nie miętkim” – twierdził gangster Siara. I byłam
twarda, jak skała prawie, a że o tę skałę niejeden okręt się rozbił, więc jakoś
z tego wybrnęłam. A dumna byłam z siebie, jak cholera. Tak trzymaj! –
powtarzałam.
Drugi rok życia mojego uroczego, blond szkraba mijał w ciszy
i spokoju, w równowadze i harmonii. Taka cisza przed burzą i nagle bach!!! Jak
grom z jasnego nieba, dziecko ma napady histerii, frustracji, paniki i
agresji!!!
Upadam po raz drugi.
Co mam robić, jak pomóc, sobie i jej, przede wszystkim.
Wówczas zrobiłam największy błąd, jakiego może dopuścić się młoda matka,
przeszukałam największą skarbnicę najmądrzejszych wiadomości, Internet. Który
jest, nota bene, fantastyczny, od razu postawił diagnozę dziecku: napady
frustracji i agresji, początki depresji maniakalno-depresyjnej. Zalecana:
teoria behawioralna.
Matko kochana, złapałam się za głowę, i tu Was zaskoczę,
bo nie pomyślałam, co za głupoty wypisują, tylko gdzie ja znajdę behawiorystę
specjalizującego się w napadach złości dwulatków? Całe szczęście, że moje
dziecko dysponuje jeszcze ojcem, który ściągnął mnie na ziemię, wylał kubeł
zimnej wody. Ja się uspokoiłam i dziwnym trafem Idze również przeszło.
Myślałam, że najgorsze jest za nami. O jakże się myliłam!!!
Jeszcze nieświadoma, tego, co niesie ze sobą kolejny rok, szykowałam córce
trzecie urodziny. I myślę, że te trzecie urodziny, to jak na razie apogeum, gdy
Iga wbiła w podłogę, gości śpiewających jej urodzinowe sto lat, samym
spojrzeniem i wypowiedzeniem króciutkiego, dyktatorskiego NIE. Wszyscy, jak
jeden, zamilkli.
Upadam po raz trzeci.
Jednak tym razem nie wstydziłam się
poprosić o pomoc. Nie szukałam jej w Internecie ani w durnych poradnikach.
Poszłam do mamy, siostry, ciotek, koleżanek, bo to kobiety doświadczone w boju, są
najlepszą skarbnicą wiedzy. A jak będzie z buntem? Na pewno kolorowo i wiem, że
to dopiero początek.
Internet to zło !!!! :) Mój syn też nie cierpiał gdy śpiewano mu 100 lat!
OdpowiedzUsuńInternet i szukanie w nim diagnoz, recept i takich tam, to jest coś strasznego :) a Iga do tej pory ma sytuacje, w których reaguje, tak, że włosy mi się jeżą
OdpowiedzUsuńmoje córy też miały okropne bunty, na chwilę obecną wszystkie zostały opanowane do granic przyzwoitości, ale nie stłamszone w pełni. Dziecko musi mieć też charakterek, więc pozostawiłam im trochę tego buntu. A najgorsze i tak przed nami, wiek dojrzewania daje wszystkim rodzicom w kośc, szczególnie rodzicom dziewczynek.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełności, warto panować, ale nie stłamsić. Ja okresu dojrzewania boję się, jak diabli. Sama przeszłam go dosyć burzliwie, mąż też, mam nadzieję, że nie jest to regułą i nie zostało przekazane w genach :)
Usuń