Wczoraj był zdecydowanie jednym z najgorszych dni w moim
dotychczasowym życiu. Z gruntu tych, których nie chce się pamiętać. Poczułam
się, jakbym została publicznie spoliczkowana. Tylu przykrych słów na swój
temat, dawno nie słyszałam. Wróć. Nie słyszałam nigdy!!!
I to wszystko ze względu na osobę, której nie lubię, którą
gardzę, która, jak mało kto, jak nikt (!!!) wywołuje we mnie falę samych
negatywnych uczuć. Przez złość, litość, po niechęć i wiele innych. Jedno jest
pewne, nie lubię i nie polubię. Byłam miła, byłam uprzejma. Schowałam nawet,
razu pewnego, przysłowiową dumę w kieszeń, przeprosiłam, choć nie czułam się
winna. Zupełnie!!! Ale stwierdziłam, że skoro mamy coś, co nakazuje mi
wykazanie się przynajmniej minimalną przyzwoitością, to mogę się poświęcić.
Zamiast w kieszeń, mogłam ją sobie w dupę wsadzić. Tę dumę, rzecz jasna.
Okazało się, że jestem głupia i na nic to się zdało. Jak się czułam? Było mi
przykro, ale milczałam. Taaaak, ja milczałam. Ale ile można? No ile? Okazało
się, że nie potrafię udawać, że jest dobrze, gdy tak nie jest!!! Więc
powiedziałam, głośno (okazuje się, że za głośno). Wyraźnie (niestety, nie do
wszystkich dociera), emocjonalnie (broniąc własnego zdania, własnej
przestrzeni, jak widać na nic!!!) I wszystko to, jak krew w piach!
Doszłam więc do wniosku, że są rzeczy, których muszę się jeszcze w
życiu nauczyć:
- przemilczania prawdy
- nie wyrażania głośno swojego zdania
- przymilania się
- mówienia ciszej
- unikania gestykulowania
i najtrudniejsze
- pokerowej twarzy
Aha, zapomniałabym, muszę przestać patrzeć, w oczy
szczególnie, bo, wyobraźcie sobie, moje spojrzenie paraliżuje, blokuje dostęp
powietrza. Na całe 4 godziny!!! Takie wrażliwe osoby stają na mojej drodze.
Dacie wiarę!? A ja niczym bazyliszek sieję ogólne spustoszenie i zło (teraz
powinnam zaśmiać się niczym zła czarownica, tucząca biednego Jasia, by później
pożreć go z uśmiechem na twarzy, oblizując tłuściutkie paluszki, hahahaha...)
Ale czy powinnam to wszystko robić, czy zależy mi na tym, by
lubiła mnie osoba, której ja nie akceptuję? Czy mogłabym spojrzeć sobie w
twarz, zmywając wieczorem makijaż? Czy powinnam zweryfikować swój światopogląd,
moje spojrzenie na świat tylko dlatego, że coś nas łączy. Okazuje się, że jest
to coś tak bardzo nietrwałego, że nie warto nawet tego pielęgnować. Bo i tak
dostanę po głowie. A coś, co robiłam z przekonaniem słuszności, okaże się gówno
warte!!!
Tym bardziej powinnaś mieć ją w dupie, jak jej nie lubisz, nie akceptujesz.
OdpowiedzUsuńMamy jedno życie i nasze zdanie, zdanie ważnych dla nas osób się liczy, a inni mogą sobie gadać.
A ja bym się nie przejmowała, bądź sobą i tyle :)
OdpowiedzUsuńTez mam taką jedną osóbkę i też przepraszałam w sumie za nic, bo winna się nie czułam :)
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć w dupie i tyle!
Też znam taką jedną małpę, która najpierw mnie opluła słownie, a teraz uważa że nic się nie stało. Wredna, fałszywa żmija :( Najgorsze jest to, że to osoba z rodziny pana męża, więc kontaktu nie da się zerwać. ..
OdpowiedzUsuńAle jak Ty możesz to olej ją maksymalnie! !!
Olać i unikać kontaktu, o ile to możliwe, bo na toksycznych ludzi energii tracić nie warto.
OdpowiedzUsuńPS. Wiesz co ja się przeszłam z ex mojego męża? Zanim się zeszliśmy z mężem to w sumie się kumplowałyśmy, ona opowiadała mi o tym jak odeszła od męża (słowo kluczowe - ODESZŁA), o swoim nowym facecie, potem kolejnych podbojach (co najmniej 5 różnych facetach w 2 miesiące). Od ich rozstania minęło kupę czasu (poznałam ich oboje już dawno po rozwodzie), ona gadała że nie ma nic przeciw mojemu spotykaniu się z jej byłym. A potem się zaczęło - szpiegowanie jego i mnie w sieci, wydzwanianie do niego, żeby poopowiadać o swoich problemach, bunty gdy moje sprawy były ważniejsze od jej (sic!), czy wreszcie opowiadanie wszem i wobec, że cham ją dla mnie zostawił. O kicie wciskanym dzieciom nawet nie mówię, bo starsze na szczęście nie dały się nabrać. I kurde babsztyl wydzwania do tej pory, niby pogadać o dzieciach (no to rozumiem), ale po 2 minutach zmienia temat i zaczyna mojemu mężowi opowiadać o sobie, swoich planach i kolesiach, których zamierza poślubić z miłości (do ich portfela), bo przepuściła wszystko co jej zostawił, a księżniczka do pracy nie pójdzie. Grrrr. Ulżyło mi.
ależ ktoś Cie musiał zdenerwować :D Ja ma wrażenie, że wokół mnie nie ma takich osób bo ciąża zweryfikowała wiele znajomości :/
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem powinnaś olać takie osoby - po co tracić pozytywna energię na nie?