![]() |
źródło: manufaktura-radosci.blogspot.com |
Mam nadzieję, że widzieliście mój felieton w prasie
lokalnej, jeśli nie, zapraszam do lektury. Pierwszy z cyklu felietonów. I jak
na alfabet przystało, zaczyna się na A, żadne odkrycie J A jak ambicja.
Starałam się skupić ( w sensie dosłownym też, bo zostałam
ograniczona do 2500 słów, co w moim przypadku jest raczej niewykonalne), na tym
czym jest ambicja i jak wpływa na przyszłe życie. Nie tylko nasze, ale także
naszych dzieci.
Według mnie (umówmy się, że nie jestem zwolenniczką
poradników i tego typu książek, więc w większości teorie, które Wam prezentuje
są moje albo moich koleżanek, ewentualnie podejrzane u anonimowych rodziców) ambicję
należy rozpatrywać w dwóch aspektach: porażka i sukces. I tak jak wspomniałam
porażka, to „mały pikuś”, bo wówczas mamy możliwość wykazania się jako rodzice,
pokazania, jak powinno się „przegrywać z dumą”. Pocieszamy, podbudowujemy,
przytulamy, możemy poczuć się, jak prawdziwi, mądrzy i odpowiedzialni rodzice. Tacy
z prawdziwego zdarzenia, tacy potrzebni. I to jest tak bardzo potrzebne, przede
wszystkim nam, rodzicom. Czuję się wtedy, jak matka pełną gębą!!!
Jednak jak sprawić, żeby dziecko po porażce nie straciło
wiary w siebie, by nadal wierzyło, że kiedyś osiągnie sukces. Ale jak tego
dokonać, nie wmawiając mu przy tym, że jest pępkiem świata, który leży u jego?
![]() |
źródło: www.motywujsie.pl |
Jeśli chcemy pracować nad zdrową ambicją, która nie
przekracza możliwości dziecka, to po „porażce” spójrzcie czy dziecko zrobiło
coś najlepiej, jak się dało w tym momencie. Jeśli tak, to przecież nie wolno
mówić o porażce. To jest sukces na miarę dziecka!
Są lepsi? To nie ma znaczenia, nie zmieni to wyniku dziecka.
Jeśli dziecko mogło coś zrobić lepiej, to można tutaj mu na to zwrócić uwagę,
choć nie zapominając o tym, co wyszło dobrze, bo na samych błędach każdy
człowiek się zniechęci.
![]() |
źródło: demotywatory.pl |
I tu zaczynają się przysłowiowe schody. Co zrobić, gdy
dziecko wygrywa? Rozpiera nas duma, krzyczymy głośniej niż inni rodzice, gdy to
nasze dziecko strzeli decydującego gola do bramki, klaszczemy mocniej, gdy
nasze dziecko najpiękniej wygra szopenowską etiudę. Łza kręci się w oku. Pochwało
i wychwalaniu nie ma końca. I co??? Robimy z gęby cholewę!!! Do tej pory
mówiliśmy, że nie ważne, kto wygrał, kto zajął pierwsze miejsce, że nie ważna jest
rywalizacja. I nagle zaprzeczamy sami sobie, chwaląc i prześcigając się w
pochwałach. A co czuje dziecko?? Że to nam sprawiło przyjemność, widzi jak dużą
frajdę nam zrobiło to, że pokonało innych i dobrze to zapamięta. Potem możemy
mówić przy porażkach co innego, ale ono pamięta, z czego się cieszyliśmy.
I tu, ja rodzic, staję przed dylematem: jak nie podkopać
wiary we własne siły dziecka, jak wychować je, by jego głównym celem życiowym nie
było parcie i rywalizacja?
Oczywiście rywalizacja, jest zjawiskiem tak powszechnym, że
nie sposób ochronić przed nią dziecka. Jest też dobra rywalizacja, taka dzięki
której dziecko ma chęć piąć się do góry, stawać w konkury i sprawdzać siebie i
swoje możliwości. Istotne jest tu nastawienie dziecka, ważne, żeby miało silne
poczucie swojej wartości, żeby wiedziało, na co je stać, znało swoje talenty i
je rozwijało. Warto zapamiętać, że dziecko nie jest ani najlepsze, ani
najgorsze w grupie. Ale to, co robi, niech stara się robić tak dobrze, jak
umie. „Tak dobrze, jak umie” na miarę dziecka, które ma prawo do zabawy,
odpoczynku czy robienia różnych rzeczy. Czasem rodzicowi tylko się wydaje, że
dziecko potrafi jeszcze lepiej. Zdrowy rozsądek i do przodu, moi drodzy J
Przypomniałaś mi tym tematem ciężki temat rozgraniczenia tego, kiedy dziecko realizuje swoje ambicje, a kiedy rodzica. Boję się popełnić błąd w tej kwestii, bo sama, przez krótki okres życia, realizowałam ambicje mojej mamy.
OdpowiedzUsuńchyba każdy z nas przez jakiś czas realizował ambicje rodziców, to moim zdaniem jest nieuniknione, smutne, ale ja mam nadzieję, nie dam się zwariować (choć wybrałam już kierunek studiów, no i oczywiście miasto), dobrze, że zdajemy sobie z tego sprawę :)
UsuńWszystko przede mną, dopiero raczkujemy jako rodzice -dwójeczki. Myślę że od przedszkola w ten temat mocniej wejdę. Ale powiem Ci, że wychowywanie dzieci- WŁASNYCH, co innego cudzych jest CHOLERNIE DUŻYM WYZWANIEM. Nie wiedziałam, że aż takim.
OdpowiedzUsuńAAAA jak obiecałam kupiłam Różności :)
po kolejne zapraszam w ten piątek :)
Usuńa ja muszę stwierdzić, że w przedszkolu mam duże poczucie niedowartościowania mojego dziecka, wiem, że jako rodzice uważamy, że nasze dzieci są najzdolniejsze, ale dziwnie się składa, że moje dziecko (przynajmniej na lekcjach otwartych) zna odpowiedzi na wszystkie pytania, a panie ją jawnie dyskredytują i ostentacyjnie omijają, mam wrażenie, że swoją niechęć do mnie przelewają na dziecko, to też jest przejaw chorej ambicji?